Penco Academy

Polski IRONMAN Lanzarote

Ironman Lanzarote to jeden z najcięższych i najstarszych Ironmanów w Europie. Akurat w tym roku na tej wulkanicznej wyspie odbywała się trzydziesta jubileuszowa edycja tego wydarzenia. Dystanse z jakimi trzeba się zmierzyć to: 3,8 km pływania w Oceanie Atlantyckim, 180 km roweru z 2800 m przewyższeniem i 42,2 km biegu. Start ten chodził mi po głowie od dłuższego czasu. Pierwszy raz byłem na Lanzarote w 2016 r. na zgrupowaniu przedsezonowym. Trenując na wyspie poznałem różne trasy i wszystkie były mega wymagające. Poznałem co to znaczy prawdziwy wiatr oraz niespotykane widoki, które tworzyły coś niesamowitego, coś magicznego. Wtedy właśnie pojawiły się pierwsze myśli o starcie na Lanzarote. Postanowiłem, że wrócę na wulkaniczną wyspę i wystartuje w Ironmanie ale już jako bardziej doświadczony zawodnik (wówczas był to mój zaledwie drugi rok w triathlonie).

Przygotowania do startu w IRONMANIE

Do zawodów przygotowywałem się w domu, w Gdańsku. Przez ostatnich kilka tygodni, dzień zazwyczaj zaczynałem o 6:00 na basenie treningiem pływackim z teamem Trójmiejska Akademia Triathlonu. Robiliśmy regularnie około 4000m. Potem różne obowiązki zawodowe i rodzinne i jak się udało to krótka drzemka przed kolejnym treningiem rowerowym i/lub biegowym. Następnie regeneracja. Tak mijał dzień za dniem. W weekendy zazwyczaj długie wyjeżdżenia z zakładką biegową. Tygodniowo trzymałem normę godzinową, czyli około 20-25h. Czy to dużo czy mało ? Według mnie optymalnie. Pełny Ironman wymaga dużych objętości treningowych.

Środa przed startem biegu wytrzymałościowego

Wylot miałem 3 dni przed startem. W środę rano wyjazd z Gdańska do Wrocławia a stamtąd lot już prosto na Lanzarote. Dość długa podróż, ale całkiem przyjemna. Przylot późnym wieczorem. Zakwaterowanie w hotelu i był jeszcze czas aby szybko złożyć i przygotować rower.

Czwartek. Dwa dni do startu zawodów

W czwartek pobudka, lekkie śniadanie + multiwitamina&minerały PENCO® Daily Tab i ruszam do wody, żeby sprawdzić warunki i nieco rozruszać się po podróży. Woda ciepła, 22 stopnie, przejrzystość cudowna. Na wyciagnięcie ręki wiele gatunków kolorowych ryb. Aż chce się głośno powiedzieć, że tak to można trenować ;). Chwila odpoczynku, szybka regeneracja i uzupełnienie cukrów PENCO® Restart Drink i ruszam z miejsca startu Puerto Del Carmen na sprawdzenie trasy kolarskiej. Na dzień dobry prowadzi ostro pod górę jakieś 300m przewyższenia. Asfalt nie za szybki, trochę chropowaty, ale to akurat w niczym nie przeszkadza. Tylko ten wiatrrrr!!!!! Gdy wiało z boku to czułem, jak założone z tyłu pełne koło układa mi rower pod kątem 70 stopni więc trzeba trzymać mocno „lemondkę”, by nie dać się zwiać daleko po za drogę. Natomiast pod wiatr ledwo 25km/h. Dzisiaj jednak to tylko sprawdzenie początku i końcówki trasy. Już nie ma co męczyć nóg przed startem. Reszta dnia to sprawy organizacyjne, odebranie pakietu startowego i leżenie w cieniu.

 

 Piątek. Jutro start IRONMANA

Dzień przed startem to podobna organizacja, jak dnia poprzedniego. Lekkie aktywności, luźne poranne pływanie, krótki rower i krótki 15-minutowy bieg. Potem relaks, zadbanie o nawodnienie, ładowanie węglowodanami i opanowanie stresu, który powoli zaczyna się pojawiać. Wieczorem oddałem rower do strefy zmian i można iść spać oczywiście nastawiając przynajmniej dwa budziki?

Sobota. To już! Dzień startu w biegu na wytrzymałość

W dzień startu pobudka o 5:00. Zaczynam od śniadania, czyli płatki musli z wodą i miodem, sok i kawa. Potem przygotowuję bidony, jeden 750 ml PENCO® Mineral Drink oraz drugi bidon z żelami na cały wyścig. Wcisnąłem tam sporo PENCO®  Energy Gel Long Trial 70 g. Do tego w schowek na ramie batony PENCO® Long Energy Snack.

Hotel blisko startu, więc na spokojnie parę minut po 6:00 zawitałem do strefy zmian. Załadowałem bidony na rower, napompowałem koła, wpiąłem buty i bolid gotowy do jazdy.

Punktualnie o 7:00 rano start. Wskoczyliśmy do wody i jak zawsze początek to kocioł i szukanie swojego miejsca. Po 300 m ustawiłem się w grupie, która dość żwawo płynęła, ale jak się potem okazało, tylko mi się tak wydawało. W wodzie ciężko ocenić, czy płyniesz w dobrej grupie. Po 1500 m zobaczyłem na zegarku, że tempo było dość wolne dlatego wyszedłem na przód starając się dogonić grupę wcześniejszą, jednak jak się później okazało było już za późno. Czas pływania 1h 03 s. Szybka zmiana w T1 i wskakuję na rower.

Na rowerze staram się wyrównać oddech i utrzymać równe tempo. Początek, tak jak wspominałem wcześniej był pod górkę więc trzeba było jechać troszkę mocnej, ale nie wychodzić poza próg. Sprawa się trochę skomplikowała, ponieważ moc-waty utrzymywałem takie, jakie chciałem, natomiast HR było grubo poza tym, jakie miało być. Musiałem trochę zwolnić, ale tętno nadal nie spadało, co bardzo mnie niepokoiło. Pierwsza połowa trasy w większości z wiatrem i mimo, że ciągle jechałem 55-65km/h brakowało mi biegów (szkoda że nie zabrałem blatu 56, by właśnie na takich odcinkach dokręcać). Na mijance mogłem obliczyć, który jadę i ile mam straty. Nie napawało mnie to optymistycznie. Wiem, że muszę robić swoje i myślę o tym, że teraz czeka mnie prawdziwe piekło, około 80 km na drugi koniec wyspy pod wiatr. Z każdym kilometrem trasy czułem narastające zmęczenie i niestety czułem, że muszę zwalniać, mimo że już jechałem tempem niższym od zamierzonego. Ewidentnie to nie był mój dzień.

Kończę etap rowerowy dużo poniżej oczekiwań. Na bieg zabieram żele z kofeiną PENCO® Caffeine Gel i PENCO® AC Salts w kapsułkach. Na trasie piję wodę, colę i kilka żeli z bufetów. Na biegu pełne słońce i mega gorąco. Pomimo tego, że kibice stworzyli niesamowity doping, nie byłem w stanie utrzymać tempa nawet treningowego 4:30min/km, a po 25km totalnie mnie odcięło i rozpocząłem marszobieg na ukończenie zawodów, bo nie wybaczyłbym sobie, gdybym się wycofał. Po 10h29min z wielką ulgą kończę ten morderczy wyścig, umęczony strasznie. Pomimo olbrzymiego zmęczenia jednak mogę być szczęśliwy z ukończenia tych morderczych zawodów.

Zobacz także w PENCO Academy: