Penco Academy

Gradacja trudności = Sukces

Podopieczni na treningu bywają bardzo niecierpliwi. Szczególnie w tej grupie gdzie mam 6/7/8 latków. 6-letnia Zuza (imię zmyślone!) frustruje się, bo nie wychodzi jej slalom. Najeżdża tylnym kołem na pachołki, a ja komentuję to: „Zuza, próbuj  dalej!”. Zuza po pierwszej (!) próbie woła: „Ja nie będę tego ćwiczyć! Nigdy się tego nie nauczę!”.

Zuza rzuca rower i patrzy na innych jak ćwiczą. Kątem oka widzę reakcję Zuzy, ale nie biegnę od razu do niej. Skupiając się na tych ćwiczących rzucam w eter pytanie do sfrustrowanej Zuzi: „Jak to? Ćwiczysz tę umiejętność dopiero drugą minutę i jeszcze nie potrafisz? Hej, Zuzka… Osiągniecie mistrzostwa trwa ciut dłużej niż dwie minuty. Daj sobie CZAS! Spróbuj. Myślisz, że mistrz świata ćwiczył coś dwie minuty i został mistrzem? No chybaaaa nieeee! Czy najlepszy koszykarz został najlepszym koszykarzem po jednym rzucie piłki do kosza? No chybaaa nieeee! Sukces wymaga wielu prób i czasem dłuższego czasu.

Zuza przemyślała temat i wróciła do ćwiczeń. Ambitnie. Przybiłam jej piątkę za zmianę podejścia i wróciłam do reszty dzieci.

Podczas treningu stawiam przed podopiecznymi misje, czyli ambitne wyzwania/cele.
To stały element treningu kolarskiego. Każdy wie, że do opanowania danej dyscypliny trzeba dużo praktyki, czyli ćwiczeń. Teoria też jest ważna, ale nie po to dzieci przychodzą na zajęcia kolarskie. Ważne, aby ta misją miała klarownie określony cel. Dziecko powinno wiedzieć, do czego dąży, aby dobrze się skoncentrować i nie znudzić.

Misją jest:

– bezbłędnie pokonanie slalomu

– złapanie stójki na 6 sekund

– zjazd z uskoku o wysokości 30 centymetrów

– chwyt bidonu, który leży na ławce, ale w trackie jazdy

– podbicie przedniego koła tak, żeby nie dotknąć kłody.

Mój program nauczania zapętla się po kilku miesiącach. To oczywiste. Podopieczny najpierw opanuje pozycję stania na pedałach. Później opanuje podstawową pozycję zjazdową, stabilizację/równowagę. Opanuje też sztukę podjeżdżania na stojąco i na siedząco czy pracę ciała w zakrętach. Później, o ile będzie chciało wejść na wyższy poziom – będę wtajemniczać jej w bardziej zaawansowaną jazdę. Później – nie wszystko na raz. Podczas poznawania techniki będzie bodźcowanie właśnie misjami w coraz to trudniejszym terenie.

U mnie każdy trening kolarski, a widzimy się zaledwie raz w tygodniu – jest pełen misji i progresu. Po kilku latach prowadzenia szkółki kolarskiej widzę, że  dziecko po ok. 3 miesiącach wspólnej jazdy wskakuje już na pożądany przeze mnie poziom. Podopieczny opanował wszystkie umiejętności, aby stać się dobrym kolarzem górskim. To zaledwie 12 treningów po 75 minut.

Dalej to praca, aby doskonalić umiejętności, aby wskoczyć na bardziej profesjonalny poziom jazdy. Dla chętnych dochodzi kwestia poprawy wydolności, bo chcą próbować sił w zawodach.

Czy każdy Podopieczny nauczy się tyle samo w 3 miesiące?

Nie. To już jest kwestia bardzo indywidualna. Niektórzy Podopieczni uczą się bardzo szybko. Dość szybko chcą mieć podniesioną poprzeczkę. Chcą trudniejszą misję. Doświadczenie pozwala mi wyczuć czy Podopieczny jest gotowy na poziom wyżej. Moi Podopieczni wskakują na wysoki poziom pewności siebie na rowerze, bo dbam na treningach, aby ich umiejętności były testowane w coraz trudniejszym terenie.

NAJWAŻNIEJSZE JEST DLA MNIE TO, ABY CHĘĆ WYSZŁA ze strony Podopiecznego.

O to dbam. Tutaj nie ma miejsca na rozkaz. Tutaj nie ma miejsca na krzyk. Tutaj nie ma miejsca na działanie wbrew woli Podopiecznego. Rozbudzam chęć w dziecku pokazując mu wartości bycia lepszym w tym co robi, ale nie zmuszam go do tego. Z psychologicznego punktu nasz układ nerwowy lubi mieć wybór. Lubimy decydować. Lubimy widzieć opcję A i opcję B, ale samemu wybrać. Narzucenie opcji A lub B to przymus. Kiedy jest przymus – gaśnie chęć. Wystarczy mi kilka treningów z nowym Podopiecznym, aby wyczuć co jest dla niego motywacją. Aby wyczuć co jest jego słabą stroną, a co bardzo mocną. Aby wyczuć jak z nim rozmawiać. Aby wyczuć jak pokazać mu wartość. Nie zawsze się udaje – mam swoje nieudane próby na koncie.

Niektórzy Podopieczni potrzebują więcej czasu i to jest normalne.

Jesteśmy indywidualnościami. Jedni potrzebują kilkunastu prób, aby opanować daną umiejętność, a niektórzy kilkudziesięciu. I to jest okej! Tu wracamy do anegdotki o 6-letniej Zuzi. Trening z “niecierpliwymi” to ciągłe tłumaczenie, że sukces to nie jest szybki proces. Sukces to milion porażek, który kończy się sukcesem. Jasne, pewne umiejętności możemy opanować w mig, ale niektóre to milion prób.

Pamiętasz jak cieszy sukces?
Tutaj musimy wejść w skórę dziecka i przypomnieć sobie jak cieszy sukces.
Sukces, nawet malusi, cieszy bardzo! Sukces jak dziecko pierwszy raz zawiąże tę sznurówkę! Wszyscy wiemy, że przyjemniej się robi rzeczy, które nam wychodzą. Jak coś wydaje się za trudne lub za duże – wchodzi lęki i obawa. Pamiętasz pierwsze próby rzucenia piłką do kosza? Najpierw stoisz blisko kosza i próbujesz trafić. Jak to będzie łatwe to cofasz się metr, aby spróbować trafić z metra dalej, prawda? Po czasie dopiero próbujesz sił w rzutach z 3 metra. Pamiętasz jak się cieszyłeś jak wyszedł Ci rzut z metra i dwóch? Cieszyło. Obudowało Cię to w pewność siebie – dlatego zacząłeś wierzyć w rzut za 3 metry. Gdybyś jednak powiedział/a np. synowi: “Rzuć piłkę z 3 metrów!” a ten nie potrafiłby nawet dorzucić tak daleko – zniechęci się na pewno.

Tutaj wchodzi gradacja – odpowiednie i spokojne podnoszenie poprzeczki.
Każdy z nas ocenia zadanie według własnej skali trudności. Dla Ciebie coś jest trudne, a dla mnie bardzo proste. Aby dla Ciebie to samo zadanie też było proste – musisz “wejść” na taki poziom. Wskoczyć o kilka poziomów wyżej. Nauka dziecka czegokolwiek w taki sposób, aby chciało i się z tego radowało to stopniowe podnoszenie poprzeczki. Tylko Ty jako rodzic możesz o tym wiedzieć.

Kiedy dziecko przychodzi do mnie na trening kolarski – czy od razu mówię “Idziemy skakać dropy!” lub “Dziś zjeżdzamy z takiej pionowej ściany”. Niejedno dziecko zrobiłoby się purpurowe na twarzy. Brzuszek byłby już ściśnięty, a przysłowiowa gula stanęłaby w gardle. Każdy Podopieczny stopniowo dojdzie do tej pionowej ściany i skakania dropa, ale najpierw opanuje pokonanie krawężnika, potem rozkręci się na łagodnych zjazdach, potem po ciut bardziej nachylonych. Kiedy będzie mówił “Ale super, ale super, ale to łatwe!” to wtedy powiem mu: “Dziś spróbujemy czegoś odrobinę trudniejszego, chcesz?” Ja już wiem, że on będzie chciał.

Mamy taką miejscówkę w lesie gdzie w jednym miejscu mamy krótkie zjazdy w skali od 1 do 6. Zjazd numer jeden to bułka z masłem dla każdego kto już zna pozycję zjazdową. Zjazd 2 i 3 są ciut bardziej stromy. Zjazd 4 to trawers zakończony mocniejszym spadkiem terenu. Zjazd nr 5 to już wymagający zjazd gdzie pełna kontrola roweru jest już konieczna. Zjazd 6 to pionowa ścianka gdzie technikę trzeba mieć już na medal. Każdy Filipiek, Zosia czy Martynka czy Karolek zaczynają od 1. Każdy z nich na start widząc zjazdy 3,4,5,6 zarzekają się, że NIGDY TEGO NIE ZJADĄ. Czy chętny Filip może od razu pokonać zjazd nr 4? Nie. Zapraszam na jedynkę. Udowodnij mi jak dobry jesteś na tych “łatwiejszych”. Gradacja to gradacja. Nie ma opcji, aby Podopieczny wskoczył na level wyżej, jeżeli płynnie nie radzi sobie na aktualnym poziomie. I teraz zgadnij – ilu z nich dochodzi do poziomu 5 lub 6? Prawie wszyscy 🙂

 

Rodzicu, poniżej kilka przykładów jak w nauce umiejętności podnosić stopień trudności. Unikam słowa „ćwiczenie” w pracy z dziećmi, bo mam wrażenie, że dzieci  osłuchują się tego w szkole i mogą na start być nastawieni na „nie”( to jak z pracą domową z przedmiotu, którego się nie lubi). Przejdźmy do misji!

MISJA „PUSZCZAMY KIEROWNICĘ JEDNĄ RĘKĄ”
Chcesz nauczyć dziecko sygnalizacji lewą i prawą ręką? To super gdy dziecko komunikuje w mieście manewry, które wykona.  Jednak nie  każ od razu puszczać ręki i odwodzić jej do lewej strony. Dlaczego? Z doświadczenia wiem, że dla niektórych dzieci lekkie odklejenie dłoni od kierownicy już jest owiane strachem przed upadkiem. Zacznij tak z dzieckiem:

Krok 1. Najpierw rozluźnij prawą rękę na kierownicy, tak aby otworzyć dłoń. Na chwilę. Potem niech dziecko wróci do pewnego chwytu.
Krok 2. Rozluźnij dłoń i odklej od kierownicy i unieś na kilka centymetrów. Znowu powróć do pewnego chwytu.
Krok 3. Odklej dłoń i unieś na kilka sekund na wysokość 15- 20 centymetrów lub już na wysokość barków.
Krok 4. Odklej dłoń i odwiedź rękę do boku na kilka sekund i powróć do pewnego chwytu.
Krok 5. Odklejaj czyli puszczaj kierownicę jedną ręką na coraz dłużej.
Zrób misję 3 sekundy, misję 5 sekund czy misję 10 sekund bez trzymania.

Z taką gradacją trudności dziecko oswaja się z nie trzymaniem kierownicy. Uczy się sygnalizacji bez stresu. Podnosisz poprzeczkę, czyli przechodzisz do kolejnego kroku, dopiero kiedy dziecko opanuje krok wcześniej. Kontynuacja to przećwiczenie drugiej ręki, a dalej to już … jazda bez trzymanki. 😉

MISJA „WYCIECZKA NA 30 KM”
Chcesz, aby Twoje dziecko rozkręciło się w pokonywanych dystansach na rowerze? Zabierz na wycieczkę na zaledwie 3 km i pochwal za pokonany dystans po treningu. Szczerze pochwal, że dziecko spisało się super! Kolejną “wycieczkę” zaplanujcie na 10 km. Dziecko spisze się super i znowu pochwal je za siłę na rowerze, za styl jazdy. Tutaj pomaga już podstawowy licznik na rower, aby dziecko śledziło swój postęp.

Każdy kolejny trening może być biciem rekordu, aby pojechać o 2 km dalej. Nie zabieraj dziecka od razu na 30km – też bądź cierpliwy. Lepiej rozjeździć się na krótszym i czuć w tym radość, stopniowo wydłużać dystans. Czy moja młodzież od tak przejechałaby ze mną 120km? Nie. Stopniowo rodzice czy ja wydłużaliśmy dystans. Rok temu na wycieczce zrobili 70km, a w tym 120 km. Jedna zawodniczka (11 lat) jeździła z mamą trasy po 20-30km, a później na wycieczce zrobiła 55km! Stopniowo Rodzicu, stopniowo. 🙂

Podsumowując, Drogi Rodzicu:

1. Warto stawiać przed dzieckiem zadania będące wyzwaniem, ale możliwe do wykonania.
Zbyt łatwe zadania mogą hamować rozwój, a nawet wzbudzać niechęć.

2. Podnoś poprzeczkę dziecku małymi kroczkami i chwal za każdy osiągnięty cel. Doceniając wysiłek swojego dziecka – zmotywujesz go do podejmowania kolejnych prób. Chwalone dziecko znacznie szybciej się rozwija i chętniej poznaje nowe czy trudniejsze umiejętności.

3. Bądź cierpliwszy od dziecka. Nauka umiejętności to seria porażek, a sukces, czyli opanowanie to wisienka na torcie. Pokazuj dziecku, że porażka to naturalny element nauki. Dawaj przykłady z życia własnego jak sam miałeś/aś trudność w opanowaniu czegoś. Np. Zanim nauczyłem się jazdy bez trzymanki – długo uczyłem się puszczać jedną rękę z kierownicy. Zanim przejechałem 100km na rowerze to najpierw planowałam/em wycieczki na 20, 30, 50, 75km.

 

Trzymam kciuki za Wasze małe sukcesy i rowerowe cele.